Pomyślałam sobie, że można założyć taki wątek, w którym omówimy i oplotkujemy nasze poczty, ich pracowników i "nie ma takiego miasta, Londyn!". Jakie były Wasze najgłupsze czy najśmieszniejsze przejścia w okienku pocztowym? Co musieliście powoli i spokojnie tłumaczyć? Ile razy w tym roku padło pytanie "a do jakieg kraju ta kartka"?
Moją najdziwniejszą historią jest ta, gdy pani nie chciała mi wydać awizowanej przesyłki, bo napisane było moje (poprzednie) nazwisko z końcówką -ówna... Pani upierała się, że to "zupełnie inne nazwisko" i nadawca "powinien wiedzieć, jak się nazywam, i pisać tak właśnie", i na nic zdały się moje dywagacje o zasadach języka polskiego. Ale przesyłkę w końcu dostałam